W tym sezonie zawody VIII edycji MosirGutwinRun odbywają się częściej niż w normalnym, „bezcovidowym” czasie. Praktycznie co dwa lub trzy tygodnie biegacze gromadzą się na Gutwinie, aby powalczyć w kolejnej rundzie popularnej imprezy.
W niedzielę, 26 lipca odbyła się 2. runda MosirGutwinRun. Już przed godziną ósmą rano ośrodek wypoczynkowy powoli wypełniał się biegaczami i kibicami. Gromadzili się zawodnicy startujący o godzinie 9.00 na dystansie maratonu na raty. Biuro zawodów już działało, ale nie miało za wiele pracy. Większość biegaczy potwierdziła przez internet swój udział w kolejnej rundzie, tylko nieliczni nowi zawodnicy odbierali numery startowe. Wschodzące słońce zapowiadało piękną pogodę. Było niestety duszno i, mimo porannych godzin, dość gorąco. Takie warunki nie zapowiadały dla biegaczy nic dobrego.
Powoli zbliżał się start zawodów, biegacze rozpoczęli indywidualną rozgrzewkę. W dobie koronawirusa organizatorzy zrezygnowali ze wspólnych rozgrzewek, stawiając na dystans społeczny i bezpieczeństwo uczestników. Dotyczyło to także strefy startowej, otwartej dla zawodników dopiero kilka minut przed startem. Spiker wezwał biegaczy na linię startu, gdzie w naturalny sposób na czele stawki ustawili się najlepsi zawodnicy. I tym razem nie zabrakło znanych biegaczy, którzy pokazali się z najlepszej strony w pierwszej rundzie cyklu: Sylwka Lepiarza, Rafała Gontarczyka czy Marcina Wojtana. Na starcie ostrowieckich zawodów pojawił się także dawno niewidziany tutaj Michał Karasiński oraz ostrowczanin Przemek Pronobis, wielki talent biegowy. Ja osobiście byłem zadowolony z obecności na starcie 2. rundy Konrada Sulika czy Łukasza Żaczka, moich bezpośrednich rywali.
Po wspólnym odliczeniu ostatnich sekund nastąpił wystrzał pistoletu startowego. Tłum biegaczy z impetem ruszył do przodu. Miałem wrażenie, że tym razem większa niż ostatnio grupa zawodników wyszła na prowadzenie. Wśród tej grupy były dwie panie: Dominika Łukasiewicz i Basia Przeworska, które do końca rywalizowały o zwycięstwo wśród kobiet. Tradycyjnie pierwszy szybki kilometr biegu zdecydował o wyłonieniu się faworytów. Tym razem wraz z czołową grupą biegaczy odbiegli od reszty Przemek Pronobis i Łukasz Żaczek. Konrad Sulik został trochę z tyłu. Na drugim kilometrze ostatecznie zostałem sam na trasie, ścigając, będącego nie daleko ode mnie Jarka Zdonka, a wcześniej zostawiając z tyłu pierwszą wśród pań – Dominikę Łukasiewicz.
Po szybkim pierwszym kilometrze tempo mojego biegu ustabilizowało się na poziomie 4.05-4.10 min/km. Na trzecim lub czwartym kilometrze wyprzedziłem i później zostawiłem w tyle Jarka Zdonka. Rozpoczęła się moja samotna walka na trasie biegu. Tym razem ścieżka leśna, stanowiąca arenę rywalizacji była o niebo w lepszym stanie technicznym, porównując warunki z pierwszej rundy. Niestety, trasa też nie była idealna. W kilku miejscach były spore grząskie, błotniste kałuże, ale najbardziej przeszkadzały mi osobiście niewykoszone krzaki i rośliny wchodzące na trasę biegu. Nie narzekam więcej, przecież warunki biegowe mają wszyscy takie same. Podobnie jak w pierwszej rundzie mata kontrolna mierząca czas usytuowana była pomiędzy czwartym a piątym kilometrem. Nie było też punktu z wodą, ale tym razem przygotowałem się, zabierając na start małą butelkę. Biegnąc, obserwowałem oddalające się sylwetki dwóch zawodników, w tym Łukasza Żaczka. Miałem jeden cel – utrzymywać tempo biegu na podobnym poziomie, i muszę przyznać, że to mi się udawało. Mijał kilometr za kilometrem, w tym roku brakuje mi szybkości i chyba determinacji. Jest to wynik zaniedbania mocnych akcentów treningowych. Brakuje mi szczególnie dużych zawodów maratońskich, które działają na mnie bardzo motywująco.
Na ósmym kilometrze z zadumy wyrwał mnie odgłos zbliżających się kroków, czułem, że to musi być Konrad Sulik i nie myliłem się. Miałem przez chwilę wrażenie, że nie biegnie sam, ale tu się myliłem. Konrad dobiegł do mnie, wyprzedził i powoli zaczął się oddalać. Starałem się dotrzymywać mu tempa, ale jednak lekko zostawałem z tyłu. Czułem, że deptają mi po plecach kolejni zawodnicy, starałem się przyspieszyć. Zbliżałem się już do zbiornika wodnego na Gutwinie. W oddali echo niosło głos spikera, który relacjonował ostatnie metry wbiegających na metę zawodników z czołówki. Do Konrada miałem ok. 80 metrów, więc starałem się utrzymywać swoje tempo biegu i nie dać się wyprzedzić kolejnym zawodnikom. Jeszcze przyspieszyłem i niezagrożony wbiegłem na metę zawodów. Złapałem czas na swoim garminie: 42.16, czyli 43 sekundy lepiej niż podczas pierwszej rundy. Cieszyłem się, że utrzymałem w miarę równe tempo biegu, a taki miałem cel. Średnie tempo biegu wyniosło: 4.06 min/km, czyli dość przyzwoicie. Zająłem ostatecznie 13. miejsce i 1. w mojej kategorii wiekowej M50.
W zawodach w biegu na ponad 10 km, czyli maraton na raty, wzięło udział 104 zawodników, z czego 103 ukończyło zawody. Drugą rundę MosirGutwinRun wygrał Sylwester Lepiarz wśród mężczyzn i Dominika Łukasiewicz wśród kobiet. Piękna, gorąca i trochę duszna pogoda towarzyszyła biegaczom, trasa zawodów była dużo lepsza w porównaniu do błotnistej i pełnej kałuż trasy z pierwszej rundy. Następna, trzecia runda MosirGutwinRun odbędzie się już 9 sierpnia. Gorąco zapraszam!
Red. jęz. Justyna Harabin, zdjęcia: MOSiR