Pod znakiem upalnej sierpniowej pogody odbyła się trzecia odsłona ostrowieckiej imprezy biegowej. Pomimo że zabrakło na starcie tej rundy głównych faworytów zawodów, to widowisko nie straciło na emocjach. Tym razem rywalizacja o zwycięstwo rozegrała się pomiędzy ostrowieckimi biegaczami.
W tym wpisie i następnych zmienię trochę formę relacji, która będzie bardziej ogólna, a mniej osobista. Chciałbym w sposób kronikarski zachować wspomnienia każdego z niewielu tegorocznych startów. Myślę, że biegacze nie zaliczą tegorocznego sezonu do udanych, nie mogliśmy ani spokojnie trenować, ani swobodnie startować. Zapisy na zawody to była prawdziwa ruletka, bo wiele z nich nie odbyło się wcale. Dlatego możemy być wdzięczni Miejskiemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji w Ostrowcu Świętokrzyskim, że na poziomie naszego miasta mogła się odbyć, pomimo licznych ograniczeń, kolejna ósma edycja flagowej imprezy biegowej.
Słoneczna sierpniowa pogoda niedzielnego poranka dawała nadzieję, że trasa maratonu na raty będzie sucha i szybka. Nie lubię i nie nauczę się nigdy biegać po bardzo miękkich i błotnistych powierzchniach leśnych traktów. Kosztuje mnie to dużo energii i mocno wybija z rytmu. Mimo to uważam, że ostrowiecka impreza niezależnie od pogody i stanu nawierzchni wpisała się na trwałe w nasze biegowe serca. Lubimy się tu spotykać i rywalizować, widać to w każdej rundzie, kolejnej edycji MosirGutwinRun.
Mimo że zabrakło najlepszych biegaczy z poza Ostrowca Świętokrzyskiego, otworzyło to szanse na podium dla mieszkańców naszego miasta. Dla mnie osobiście oznaczało to tylko szansę na zajęcie miejsca w pierwszej dziesiątce. Rywalizuję przede wszystkim z moimi kolegami biegaczami z naszego miasta. Ten rok jest o tyle trudniejszy, że straciłem okres wiosennych przygotowań do sezonu, brak startów przełożył się na treningi, zabrakło motywacji startowej. Moje wyniki w dwóch pierwszych rundach nie napawały wielkim optymizmem, mimo tego, że w mojej kategorii biegowej zajmowałem czołowe miejsca. Pod koniec lipca postanowiłem wrócić do cięższych treningów. Ten start miał pokazać, czy pokażą się już jakieś efekty systematycznych treningów.
Start trzeciej rundy maratonu na raty był podobny do tych z poprzednich zawodów, z drobną różnicą – stawka prowadzących zawodników nie rozciągnęła się tak mocno, i dłużej udało mi się utrzymać w grupie prowadzącej. Pierwszy kilometr trasy był bardzo szybki, sporo poniżej cztery minuty na kilometr. Następne leśne kilometry wolniejsze, ale w podobnym scenariuszu do poprzednich zawodów. Czołówka powoli oddalała się ode mnie, zostałem wyprzedzony przez Przemka Pronobisa, Kamila Klimasa i na piątym kilometrze także przez Konrada Sulika. Starałem się utrzymywać równe tempo biegu i zostałem praktycznie sam na trasie. Wszystko było w moich nogach. Upał mimo zacienienia ścieżek leśnych dawał się we znaki, było dość duszno i gorąco. Nie wróżyło to dobrze końcowemu wynikowi. Walka ze sobą i upałem skończyła się samotnym finiszem na linii mety z wynikiem 42.25. Zająłem ostatecznie 7. miejsce open i 1. miejsce w kategorii M50. Po trzech rundach zajmuję pierwsze miejsce w kategorii biegowej M50.
Podsumowując 3. rundę MosirGutwinRun: w biegu na dystansie maratonu na raty wzięło udział 107 zawodników, zwyciężył ostrowczanin Rafał Gontarczyk przed Rafałem Teligą z Bielin i Przemkiem Pronobisem, także mieszkańcem naszego miasta. Rywalizacja przebiegała przy pięknej, słonecznej, ale trochę dusznej pogodzie. Trasa zawodów była dobra, jak na leśne warunki i poprzednie edycje, dokuczały trochę smagające po łydkach przerośnięte pokrzywy i jeżyny. Zapraszam na czwartą rundę zawodów, która odbędzie się 30 sierpnia.
Red. jęz. Justyna Harabin, zdjęcia: MOSiR